OCZYSZCZENIE
Magdalena Wicherkiewicz
…sztuka jest zaklinaniem istnienia, by przetrwało.
Julia Hartwig
1
Jest światłem i formą.
Jean Clair
2
Ostatnie obrazy Łukasza Huculaka są wyraźnie jaśniejsze od poprzednich.
Być może kiedyś zwrócę się ku białemu kwadratowi na białym tle – powiedział w rozmowie z Bogusławem Deptułą. Białego kwadratu wprawdzie nie osiągnął, ale w ostatnich obrazach wyraźnie zbliżył się do bieli. „Zgasił” kolor. Obrazy zdają się być zamknięte w biało – bladoszarej tonacji. Lecz jest też drugi biegun ostatniego cyklu Łukasza Huculaka – kilka czarnych obrazów. Są barwnym dopełnieniem, ale także – kontrapunktem, wskazując, że proces „oczyszczania” może przyjąć też kierunek przeciwny – zdążania ku czerni. Biel i czerń - dwa kresy malarstwa.
Wystawę „Higiena” tworzy kilkanaście obrazów, spójnych zarówno pod względem tematycznym, jak i
stylistycznym. Tytuł wystawy, choć może brzmieć nieco obco w kontekście malarstwa, kieruje myśli ku wspólnym korzeniom sztuki i medycyny. Jeszcze wciąż, choć już coraz rzadziej, mówi się o „sztuce lekarskiej”, znacznie częściej – o jej związku z nauką. Bliskość medycyny i sztuki wskazuje na łączącą je funkcję - oczyszczanie. Ciała i duszy. Wprowadzanie harmonii i budowanie wewnętrznej równowagi. Grecka Hygea jedna z córek Asklepiosa greckiego patrona lekarzy (lub – według innych źródeł – jego żona), to bogini opiekująca się zdrowiem. Zdrowiem rozumianym jako równowaga elementów w organizmie, także w sposób mistyczny - jako balans między życiem i śmiercią. Hygea patronowała zdrowiu osiąganemu dzięki właściwemu, „higienicznemu” postępowaniu, ale także uczyła akceptacji dla następujących po sobie stanach zdrowia i choroby. Dla cyklicznych procesów przemiany. Przekształcenia. Przejścia ze stanu mroku, choroby, nierozumienia, chaosu do jasności i równowagi. I z powrotem. Nigdy nie osiągając stanów granicznych, bo te są dla organizmu w równym stopniu niewskazane.
Tym, co łączy medycynę i sztukę to
katharsis. Kategorię tę wywodzi się zwykle od Pitagorasa (choć samo zjawisko znane było od czasów przedklasycznych, od chorei, wykonywanej w czasie obrzędów i misteriów, łączącej taniec, muzykę, śpiew i poezję), widzącego w sztuce moc oczyszczającą duszę i kojącą uczucia. Według pitagorejczyków najbardziej predestynowaną do oczyszczania duszy była muzyka. To o niej pisał lapidarnie i niejednoznacznie w „Poetyce” Arystoteles:
pitagorejczycy stosowali medycynę do oczyszczania ciała, a muzykę do oczyszczania duszy.
Katharsis dzieli też wspólny rdzeń z
katharmos – obrzędami, których
kathatrai poddawali chorych w świątyniach Asklepiosa przed rozpoczęciem właściwego leczenia.
Katharmos obejmowały posty, kąpiele, włożenie białej szaty oraz złożenie błagalnej ofiary. Ich celem było oczyszczenie, zarówno na poziomie ciała, jak i ducha.
Skoro sztuce także przynależy katharsis, to przestrzenie, w których jest prezentowana (analogicznie do charakteru miejsc, w których odbywa się leczenie) – muzea, galerie – powinny być miejscami szczególnymi, odosobnionymi, uświęconymi. To przestrzenie, w których panuje porządek sztuki. Właśnie te „miejsca szczególne” są tematem ostatnich prac Łukasza Huculaka: „Hiperstezja”, „Izolacja”, „Kurator”. Szczególne są też przedmioty, które się w tych przestrzeniach prezentuje: obrazy, obiekty artystyczne:
miracula, mirabilia, curiosa, regalia, preciosa… Wszystko w muzealnym porządku. Jednak wątki „muzealne” pojawiały się już we wcześniejszych obrazach Łukasza Huculaka. Tym razem jednak – rozbielona tonacja obrazów kieruje nas ku idei
white cube – przestrzeni ekspozycyjnej „higienicznej”, „oczyszczonej”, odgrodzonej od świata zewnętrznego, by zminimalizować docierające bodźce. Wszystko po to, by w izolowany sposób, podobnie jak umysł analizuje zjawiska, zobaczyć obraz, rzeźbę, instalację. By móc
patrzeć.
***
Oglądając ostatnie obrazy Łukasza Huculaka mamy świadomość, że nie tylko nawiązuje on do funkcjonalnego, katartycznego działania sztuki, ale przede wszystkim - swoją pracę pojmuje jako oczyszczanie. Malarstwo polega bowiem na właściwym doborze elementów, ujmowaniu przypadku, wprowadzaniu ładu kompozycji. To oskrobanie
widzialności z akcydensów – jak mówi to sam. Wydobycie tego, co jest istotne, jasne i trwałe. Higieniczne. To nadanie formy materii i myśli. Higiena to także ład i porządek. A te - dodaje artysta –
to abstrakty, które w naturze występują tylko w skali kosmicznej. Choć być może należałoby doprecyzować - że istnieją, lecz nie są dostępne wprost, poznanie ich wymaga wysiłku, odkrywania. Podobnie jest z indywidualną, życiową ekspresją. Jej bezpośrednie ujawnienie nie jest celem sztuki. Obraz jest zapisem treści bardziej ogólnych, łączy osobiste wrażenia z refleksją. Malarstwo, choć realizuje się poprzez materię, jest przede wszystkim procesem intelektualnym. Jest domeną wzroku,
najbardziej szlachetnego, przyjemnego i posiadającego najszerszy zakres ze wszystkich zmysłów - by przywołać George'a Berkeley'a tak ulubionego przez artystę.
Praktyce malarskiej Łukasza Huculaka towarzyszy refleksja filozoficzna, dająca wyraz przekonaniu, że twórczość artystyczna jest także domeną epistemologii. W ostatnich obrazach Huculak pozostaje pod wyraźnym wpływem idealistycznej filozofii Berkeley'a. Kilka obrazów z cyklu to swoisty dyskurs z poglądami Irlandczyka. Dotyczy to zarówno tych przedstawiających specyficzne martwe natury - filiżanka umieszczona na prostokątnej płaszczyźnie, zawieszonej w pustce („Berkeley”), ale jeszcze wyraźniej tam, gdzie realny przedmiot znika, a pojawiają się kształty geometryczne i abstrakcyjne („Izolacja”, „Wnętrze - realizm”). To te ostatnie obrazy zdają się najwyraźniej
odzwierciedlać czyste wrażenia bezprzedmiotowości, sposób, w jaki ujmuje wrażenia nasz umysł, posługujący się wyłącznie abstrakcją. Lecz praktyka malarska, która jest działaniem wobec materii, „kłóci się” z idealizmem, jaki narzuca intelekt. Stąd malarz, by pozostać malarzem, może jedynie podjąć działanie w przestrzeni pomiędzy realnością a abstrakcją. Dążyć do stanu „nieprzedstawiania”, nie osiągając go. Taka refleksja doprowadziła Łukasza Huculaka do wprowadzenia kategorii znikania, kluczowej zdaje się dla obecnego punktu jego twórczości.
Kształt, kolor, smak, dźwięk - nie istnieją realnie w rzeczy, którą postrzegamy, ale w nas samych, którzy te wrażenia doznajemy. Bez nas więc nie istnieją, bo cóż zostaje z rzeczy, jeśli odebrać jej: kształt, kolor, dźwięk? Znika. Znika dla naszych zmysłów – pisze w swojej rozprawie doktorskiej.
Być to postrzegać lub być postrzeganym, by powtórzyć za Berkeley'em. Kontakt z przedmiotem, próba ujęcia go, paradoksalnie, prowadzi do jej zaniku. Jakby umysł „bronił” się przed nadmiarem „konkretów”, oczyszczał, wprowadzał przejrzystość, higienę. Domagał się czystości i izolacji, by mógł poddać refleksji. Tak rozumiany proces znikania „dzieje się” w ostatnich obrazach Łukasza Huculaka.
Lecz jest on przecież przede wszystkim malarzem… A problem materialności jest zasadniczym dla dziedziny, którą się zajmuje. W czasach, w których jeśli istnieje
jakieś malarstwo, to takie, które za źródło ma fotografię lub
inne techniki reprodukcji, obrazy Łukasza Huculaka silnie manifestują swoją realność. Chropowatość. Obecność. Są też niewielkie, tak, by mogły skupiać wzrok oglądającego, nie przytłaczają swoimi rozmiarami. Zdają się ilustrować tezę, że „malarstwo jest cielesne” (w swoich uwagach na temat malarstwa Łukasz Huculak często powołuje się na myśl francuskiego filozofa Jeana – Luca Nancy'ego, wskazując na analogię „obraz – ciało”). Jest faktem. Jest też, podobnie jak ciało, rzeczywistością subiektywną, niepowtarzalną. I jak ciało - jest podatny na zniszczenie, podlega nieuniknionemu prawu czasu. W jego materialności zawiera się jego wanitatywny sens. Ten status obrazu
potwierdza każdy gest malarza: przemalowania, kolejne warstwy farby, potem drapania, zeskrobywania… By te efekty można było w pełni uzyskać, Łukasz Huculak najczęściej posługuje się temperą lub gwaszem. Farba schnie wówczas szybko, jest matowa i „podatna” na dalsze ingerencje malarskie. Wszystkie te ślady eksponują istotność warsztatu malarskiego. Aspekt, który wraz z postępującą konceptualizacją sztuki, przestał być w sferze jej pierwszych zainteresowań. Pierwsze w dawnej sztuce „jak”, związane z domeną
techne zgłębianiem i ćwiczeniem malarskiej techniki, obecnie, już niemal całkowicie, ustąpiło miejsca odpowiedzi „co”… Warsztat ma też niebagatelne znaczenie dla percepcji obrazu. Materialność i konkretność wymusza przyjęcie postawy odkrywania, która potrzebna jest zarówno w procesie powstawania obrazu, jak i jego odbioru.
Podkreślanie procesu upływu czasu, niszczenie struktury malarskiej, ujawnia także jeszcze jeden aspekt malarstwa Łukasza Huculaka. Nakładanie kolejnych warstw, to też
zamalowywanie, a zeskrobywanie – to też
wymazywanie. Świadoma destrukcja. Działanie wewnątrz obrazu i wobec niego. To odbywająca się poprzez malowanie refleksja o malowaniu. Rozbielenia ostatnich obrazów, proces ich oczyszczania, to także – symboliczne niejako, ukazywanie tego, co niewidzialne. Tego, co jest ideą.
Tajemnicą malarstwa jest jak idea zawiera się w czyś materialnym, nietrwałym. W tym stwierdzeniu (i praktyce malarskiej) zawiera się artystyczne credo Łukasza Huculaka.
***
Malarstwo Łukasza Huculaka jest próbą ustalenia zgody między materialną właściwością malarstwa a towarzyszącą mu potrzebą ujęcia tego, co niematerialne.
Dziwny ten uścisk ducha i materii, obrazów mentalnych i obrazów „sensualnych”– jak sam mówi. Gdy płaszczyzna obrazu nasyca się swoim konkretem: przyjmuje kolejne warstwy farby, przemalowania, to
po drugiej stronie znów pojawia się odchodzenie, zmierzanie w odwrotnym kierunku, ubywanie, rozbielanie, zaczernianie, zeskrobywanie, oczyszczanie… To także kolejna próba, by osiągnąć jednocześnie ascezę minimalizmu i materialną pełnią.
Podobnie jest z nadmiarem widzialnego, którego doświadczamy: chwili przesytu pojawia się potrzeba wizualnego braku, by to, co przytłacza straciło intensywność, by zarysy rzeczy pogrążyły się, odpłynęły w nieokreślone…