WABI-SABI W MALARSTWIE ŁUKASZA HUCULAKA
Anita Wincencjusz-Patyna
Piec też jest piękny:
Ma kafle i szpary,
może być siwy,
srebrny,
szary – aż senny –
a szczególnie kiedy tasuje błyski
albo gdy zachodzi
i całym rytmem swych niedokładności
(...)
wpływa w żywioły
obleczeń monumentalnych.1
(Miron Białoszewski
Szare eminencje zachwytu)
Wabi-sabi to fundamentalna kategoria tradycyjnej estetyki japońskiej opisująca proste, nieokreślone piękno, które jest zarazem niepełne, niedoskonałe i nietrwałe. Cechami współtworzącymi zakres znaczeniowy
wabi-sabi są: asymetria, nieregularność, oszczędność użytych środków, surowość, kameralność. U podstaw tej estetyki, ale także dalekowschodniego światopoglądu, leży akceptacja przemijalności i niedoskonałości. Jako pojęcie,
wabi-sabi wywodzi się z nauk buddyjskich dążących do wskazania trzech oznak istnienia: nietrwałości, cierpienia oraz pustki.
To właśnie pustka zdaje się być pierwszym słowem, które przychodzi na myśl, kiedy stajemy przed obrazami Łukasza Huculaka. Artysta jawi się jako kurator w przestrzeniach metafizycznych galerii wykreowanych na płótnie. Na taką interpretację zgodzi się chyba i sam autor, który proponuje następujące tytuły swoim pracom:
Aranżacja,
Projekt i
realizacja czy
Muzeum higieny. Niezwykle prostymi i oszczędnymi środkami, w praktycznie monochromatycznych gamach, stwarza Huculak wnętrza surowe, na pierwszy rzut oka opuszczone, jakby zakurzone, na swój sposób kameralne, wypełnione cichym, bo
zakamuflowanym życiem;
Plamy,
Brud, kurz – to zaiste miniaturowe kosmosy tętniące niewidzialną dla ludzkiego oka egzystencją roztoczy, bakterii, grzybów i innych mikroorganizmów (
Fragmenty fauny, Bio, Mitochondria). Obrazy te zakomponowane są asymetrycznie, niezwykle oszczędnie, jeśli wziąć pod uwagę ilość elementów świata przedstawionego. To właściwie wizualne poematy ciszy traktujące o jednym motywie: kablu, wstążce, muszelce, patyku. A nie sposób uznać te elementy za bohaterów dramatycznych, to raczej składniki szarej (
expressis verbis) codzienności, banalne rekwizyty, „szare eminencje zachwytu”. Na najbardziej intrygujący, zwłaszcza swoją powtarzalnością, motyw wyrasta smukły walec, na którym autor umieszcza jeszcze jakiś kształt (miniaturowa figurka ludzka, patyk, rachityczne drzewko). Przez co ta „kolumna”, ale bez klasycznych zwężeń i antycznych
entasis, staje się świecą. Pełni też rolę nietypowych postumentów muzealnych (
Muzeum higieny). Jest zagadkowym elementem w kreowanych przez Huculaka przestrzeniach, na podobieństwo „bilboketów” (obiektów wywodzących się z tralek balustradowych lub manekinów krawieckich) u René Magritte'a. Ku malarstwu fantastycznemu i około surrealistycznemu prowadzą także inne tropy: oniryczne pejzaże z amorficznymi bytami przypominające kompozycje malarskie Yves'a Tanguy (np. Imbroglio) czy niepokojąca metafizyka, przywodząca na myśl choćby
Hermetyczną melancholię Giorgia de Chirico – jak
Bez tytułu (
Sprengel). Z tym ostatnim artystą łączy Huculaka także predylekcja do intuicyjnej geometrii, przywiązanie do perspektywy i do „matematycznego” podejścia do konstruowania własnych światów.
Intrygującą kwestią w tej części jego dorobku są obrazy w obrazach, które uzupełniają naszą wiedzę o fragmencie przedstawionej przez omawianego malarza magicznej, hipostatycznej rzeczywistości. Wszak w ogromnej większości prac widzimy tylko jej wycinek – kąt pomieszczenia; autor zostawia pole dla naszej wyobraźni, umiejętnie nią sterując. Może jest to zarazem jego potrzeba inwentaryzacji obrazów potencjalnych, szkiców, tych, które już zagościły w umyśle twórcy, ale nie osiągnęły jeszcze należnego formatu. Oto katalog projekcji malarskich, ale także innych dzieł – rzeźb, choćby tylko w postaci
bozzetto, jak w
Muzeum higieny,
Cząstkach elementarnych (mobile z dymu?),
Tondach i w innych pracach.
Wśród obrazów Huculaka osobne miejsce, ale idealnie korespondujące z pozostałymi pracami, zajmują „martwe natury”. To świadomy dialog z tradycją artystyczną (np.
Hommage à Morandi, choć takich hołdów można by odnaleźć więcej) i dowód na znacznie większą adekwatność określenia tego gatunku malarstwa w innych językach jako „cichego życia” (niderl.
stilleven, ang.
still life, niem. stilleben). „Strategia”, jaką artysta posługuje się w przypadku wyboru motywu przewodniego, tematu dla wielu ze swoich obrazów, wydaje się mieć dużo wspólnego z taktyką o bez mała stuletnim rodowodzie, wywodzącą się z praktyk dadaistów, a przejętą w naturalny sposób przez surrealistów, polegającą na użyciu
objets trouvés. Huculak znajduje więc chociażby lampę, obrus, patyk, kabel, plamy czy brud, i czyni z nich powody swoich kolejnych obrazów. Zarejestrowane na płótnie lub papierze swoją przypadkowością, zwyczajnością, a wręcz trywialnością budują dojmująco prawdziwy ślad nie tylko własnej obecności, ale i naszej codziennej, pozornie szarej egzystencji.
Malarstwo Huculaka jest pozaczasowe. Stworzone przez niego wnętrza sprawiają wrażenie opuszczonych przed laty, długo nieużytkowanych i zaniedbanych pomieszczeń. Wypełniają je kurz, grzyb i fantomy minionych zdarzeń oraz niegdysiejszych mieszkańców. Ciężar doświadczeń kładzie się cieniem (także dosłownie) na ścianach wyraźnie zaznaczonych w pracach artysty. Jednocześnie przez swoją oniryczność przestrzenie te budują sferę imaginacji i projekcji, do życia budząc tym samym przyszłość. Dominująca w palecie barwnej Huculaka szarość także neutralizuje, niejako przytępia jaskrawość doświadczanego tu i teraz. Przed naszymi oczami toczy się „ciche życie”, którego nie da się w pełni odgadnąć. Atmosfera tajemniczości jest też niewątpliwie składową sztuki omawianego artysty. Jak sam przyznał w wywiadzie z Bogusławem Deptułą: „…o wyjątkowości obrazu decyduje w istocie to, na ile pozostaje on skryty i tajemny, w jakimś sensie osobny, bo obcy.”
2
Najnowsze prace przedstawiciela późno młodej (rocznik 1977) generacji środowiska artystycznego skupionego wokół wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych prezentowane są w ramach cyklu ekspozycji pod tytułem
Hipotezy i hipostazy. Autorskie propozycje, przypuszczenia, kreacje, fikcje, którym przyznano rację bytu. W obrazach Huculaka abstrakcja staje się konkretem. Wyobrażenia uznajemy za rzeczywistość.