Daniel Arasse, pisząc o detalu, przywołuje relację Karela van Mander o szesnastowiecznej praktyce wycinania z obrazów szczególnie udanych fragmentów. Za jedną stopę apostoła można było uzyskać sumy wyższe, niż za cały obraz. Do dziś zdarza się, że atrybucja obrazu ulega zmianie dzięki dopasowaniu do niego wcześniej oddzielonego fragmentu, przechowywanego na drugim końcu świata („Dwie damy” Carpaccia). Obrazy rozczłonkowywano aż do XVIII wieku, opierając się o dwa kryteria: wydzielanie spójnych całości, i redukowanie nadmiarowości uzasadnione koncepcją „natychmiastowego oddziaływania dzieła” i ideą „obrazu dostępnego jednym spojrzeniem”.
Oddzieleniu od całości detal zawdzięcza swoją niejednoznaczność (de taglio znaczy oddzielenie). Przeciwstawiając praktycznej logice całości swoją bezinteresowną niepełność, szczegół odrealnia rzeczywistość. Uśmierca cel, tak jasno widoczny w funkcjonalnej całości. Detal zrywa związek doznania z funkcją, czyni je autotelicznym, zaborczo kieruje naszą uwagę jedynie na siebie. Znosząc fizyczną relację z rzeczywistością, anuluje czytelność opartą o związki przyczynowe. Wyzbyty jednoznacznych związków z całością staje się samowystarczalnym, niejako abstrakcyjnym fenomenem.
„Kiedy obraz ożywa słychać szmer”, pisze Arasse. Jeśli porównać detal w obrazie, do funkcji jaką sylaba pełni w słowie, chodziłoby o to, aby obraz pozostał tylko sylabą, nie zaś wyraźną narracją. Aby, dostępny jednym spojrzeniem, wciąż pozostał tylko szmerem, który nigdy nie osiąga jednoznaczności słowa.