Goce Smilewski w fikcyjnej biografii Spinozy wkłada w jego głowę następujące wyznanie: „zacząłem gustować w kątach, niepowstrzymanie mnie pociągały (…) gdziekolwiek byliśmy, wybierałem punkt w którym schodzą się trzy linie”.
Mistyczny potencjał architektury, kryjący się w abstrakcyjnym porządku prostych brył, rytmów i symetrii, uwidaczniają doskonale wąskie kadry - fragmenty. Te detale, pomimo ich fragmentaryczności, staram się uczynić autonomiczną całością. Architektura jest „mała” nie tylko dlatego, że przedstawia jedynie wycinki, ale również z powodu formatu - większość prac ma niewielkie rozmiary, co sprawia, że monumentalne pierwowzory stają się przestrzenią intymną, w której człowiek czuje się bezpiecznie odizolowany od natury nie tylko fizycznie, ale i mentalnie.
Podobny nastrój panuje w skromnych, pozornie nieefektownych malarskich perspektywach Pietera Saenredama, który będąc niemal rówieśnikiem Spinozy dzielił z nim, jak się zdaje, szczególną skłonność do kątów prostych.